Galerie
English version Politechnika Wrocławska
Krzysztof Junik
Znamy się mało.. Aktualne zajęcia zawodowe.. Trochę zdjęc.. jakiś tysiąc Moje fascynacje i rozrywka.. Adresy, telefony, gołębie pocztowe..
INDIE:

informacje ogólne

co warto zobaczyć

mapy

kuchnia

ambasada

wiza

Moja wyprawa!

moje plany - trip01

filmy o Indiach

Cytaty z ksiazki

Wojciech Żukrowski - "Wędrówki z moim Guru"

WMON, Warszawa 1960

 

Specjalizacja kastowa

Sprzątacz nie może strzepnąć okruszyn ze stołu, kucharz obierając jarzyny paskudzi po całej kuchni, rozrzuca łupiny po podłodze, bo sweaper jest od zamiatania...

Śmierć

Zapakowano nieboszczkę w białe płótno, jak przystoi dziewicy, owinięto w różowy celofan zgrabnie jak cukierek i poniesiono na bambusowej drabince, żeby spalić. Ułożono foremny stosik drewna, żałobnicy wylali rozpuszczone masło i zwłoki spłonęły.

Śmierć dla nas niestraszna... To tylko zamiana ciała. Mamy wiele żywotów przed sobą.

Śmierć - powszedni gość tutaj, a często upragniony... Witany, jak otwarta furta ku lepszemu, nowemu życiu.

Słoń i szpital

Jak przejedziesz się na słoniu, to jego siła wchodzi w ciebie, będziesz żył dziesięć lat dłużej...

On wszedł z żoną do zagrody słoni u naszego maharadży i kazał takiemu olbrzymowi, żeby ją pokołysał. Słoń opasał ją trąbą i uniósł w górę. Och, to mądre bydlaki... Robił to delikatnie, ale po słoniowemu, a ona była w piątym miesiącu... Poroniła. Jak zaczęli jej tu w szpitalu paprać, przecież oni nie wierzą w aseptykę, musiano jej wyciąć to i owo. Została jej tylko kieszonka oblamowana futerkiem. Już nie będą mieli dzieci...

Delhi

Pod arkadami na Connaught Place spały już całe rodziny na strzępach mat wprost na chodniku. Owinięci z głową w szare prześcieradła, wyglądali jak zmarli w czasie zarazy, których zwłoki wyniesione za próg czekają na grabarzy.

Kobiety

Dziewczyna była w zielonym sari, z wiankiem białych kwiatków na przegubach.

- Niebrzydka - mruknął Boby.

- One zawsze tak wyglądają w opakowaniu. Jak ją rozwiniesz, to albo tapicerska robota, zwały sadła... Albo jak panna, to brunatny szkielecik, kolano grubsze od uda, prześwit trójkątny w kroku...

Cudzoziemcy

Czego tu się bać? I tak wszystko o tobie wiedzą. Gdy wychodzisz z domu, chokidar woła: "Mój sab się wypuszcza" - czokidarzy z innych domów odprowadzają cię wzrokiem... Nawet tu, w centrum, nie zgubisz się w tłumie. Zawsze idzie za tobą paru życzliwych, bo nuż będzie można coś przy tobie zarobić, może ci trzeba będzie pomóc, może o coś zapytasz, a choćby rzucisz niedopałek papierosa... Jeśli będziesz o nich pamiętał, przestaniesz być sobą, zaczniesz się inaczej zachowywać, jeszcze bardziej ich zaintrygujesz...

Kobra

Rano obudził mnie lament na trawiastym placu. Tam, na posłanie chłopca z sąsiedztwa wśliznęła się kobra... Pewnie chciała się ogrzać, a on przetoczył się we śnie, przygniótł, więc go ugryzła. Właśnie rodzina zabiera ciało.

Brud

Nie odróżniasz podstawowych pojęć: brudu i patyny. Brud nakładający się warstwami, wrastający w samą materię przedmiotu, brud, który już jest nieoddzielny - staje się patyną. A patyna nie może budzić odrazy, tylko szacunek... Patyna wymaga czasu. Wskazuje na trwałość upodobań.

Na przykład popatrz, podają nam tu kubki z kawą. Porcelana jest pokryta sadzą, tłustą czerń wtarto w każde pęknięcie, to jest aż piękne, tylko trzeba umieć się w tym rozsmakować.

Żebracy

Dręczył mnie nadmiar nędzy i cierpienia. Oczywiście, niewiele mogłem im pomóc, ale nie potrafiłem się też zdobyć na stoicką obojętność.

Przecież nie weźmiesz ich wszystkich na swoje utrzymanie, gdy jedni odchodzą obdarowani, napływa nowy tłum kalek i żebraków. Myślisz, że ci błogosławią? Mają cię za durnia, który trwoni mienie, i to nie tylko swoje, ale i rodziny. Zakłócasz uświęcony porządek. Przecież ty siebie pustoszysz rozrzutną dobrocią, zamiast ją zachować dla swojej żony, dla dzieci, dla najbliższych krewnych... Czy między nimi nie wystarczy ci potrzebujących?

Idea życia

- Żyjemy tylko raz. Jednych to przygnębia, innym przydaje uroku każdej chwili... Kolory nieba, szum drzewa, gest obejmującego ramienia, jedyne, niepowtarzalne...

- A jednak mylisz się, byłeś tu już i jeszcze wiele razy będziesz... My o tym wiemy, więc jesteśmy bardziej cierpliwi, pogodzeni... Gdy was ponosi. Chcielibyście w jednym pokoleniu odmienić świat. Boicie się śmierci jak dziecko ciemnego pokoju. Chcecie zostawić "ślad po sobie"... Ślad w materii, a więc w złudzeniu, bo ona ulega przemianom. Śmieszne to wasze pisanie palcem po wodzie. Jedyny ślad twego życia - to ty sam, wzbogacony wiedzą o sobie, gotowy do przyjęcia nowych wcieleń.

Posag

Teraz jesteśmy niezamożni, więc ja już nie wyjdę za mąż, nie mam odpowiedniego posagu. Mam już dwadzieścia lat. Jestem stara Teraz muszę pracować, żeby zebrać na posag dla mojej młodszej siostry. Rodzina postanowiła ją wydać. Ona się nie uczy. Nie styka z mężczyznami, którzy nie są członkami rodziny, ma szansę zamążpójścia. Mój los jest ustalony, mam w rodzinie rolę służebną. Mogłabym wyjść za kogoś bardzo bogatego, komu nie zależy na posagu... Ale jestem za mało urodziwa. Zwykle im bogatsza rodzina, tym bardziej chciwa. Nawet gdyby mnie pokochał, nie dopuszczą do małżeństwa. Zostaje więc ktoś zbuntowany albo cudzoziemiec... Jak ty...

- I wyszłabyś za mnie?

- Tak, ale Ty masz już żonę, gdybyś ją przekonał, że może zatrzymać sobie klucze od szaf i pieniądze, może by się zgodziła, żebym została drugą żoną. Bo ja bym tylko chciała ci towarzyszyć. Jeździć z tobą po świecie. Wyrwać się stąd! Och, ty nie wiesz, co to są Indie. [..] U nas w księgach napisano: "żona ma wyznawać religię męża, on jest jej mistrzem i przewodnikiem na drodze doskonałości..."

Teraz - drgnęło mi w piersi - możesz ją mieć. A jednak nie wyciągnąłem ręki. Przecież jej nie kochałem. Jakże mogłem brać, nic nie dając w zamian? Niechże zostanie między nami tak, jak jest, niespełnione - często cenniejsze od uzyskanego, zostawia miejsce na marzenia, na tęsknotę. Do owych możliwości powracamy myślą, jak na rozdroże... Bo życie mogło się inaczej potoczyć. Ach, mogło, mogło - kwitujemy w końcu te sprawy wzruszeniem ramion - ale się nie potoczyło.

Pralnia

Przypomniałem sobie bezgraniczne zdumienie w oczach mojej żony, gdy po raz pierwszy zobaczyła to pranie bez mydła, nad brzegiem gliniastej zatoki, nagich chłopców po kolana w szlamie, bijących skręconą bielizną o kamienie, aż guziki pryskały. Potem suszenie na skraju drogi, wprost na wypalonej trawie. "My już nigdy nie dostaniemy swoich rzeczy" - załamała ręce. Dostaliśmy bieliznę wprawdzie nadwerężoną, pachnącą wodą Dżamuny i miejscami popstrzoną przez muchy - "chief laundry man" tuszem u dołu poznaczył każdą sztukę, opatrują własnym podpisem.

Miłość, Ślub i Rozwód

- Czemu panna młoda tak płakała?

- Zauważyłeś? To były piękne łzy, ona płakała ze szczęścia. Cieszyła się, że dostaje męża młodego i przystojnego, bo że jest zamożny, wiedziała od początku. Od tego zaczyna swat wyliczanie zalet konkurenta.

- Jak to? Ona go nie widziała przedtem? Jakże się pokochali?

- Dzisiaj ujrzeli się pierwszy raz. Pan młody mógł ją obejrzeć, ale tylko w zwierciadle wsuniętym pod welon. Spojrzenie wprost w źrenice jest też formą posiadania. Ona podejrzewała, jeżeli tak zamożny chce ją wziąć za żonę, musi mieć na pewno jakieś ukryte wady... Ona pochodzi z rodu bramińskiego, gdy on jest kaszatria, niższa kasta. Ona mu robi zaszczyt, chcąc tym małżeństwem uświęcić jego ród. Konstytucja zniosła kasty. Ale w życiu nadal się obserwuje stary obyczaj...

- Ale ona nie jest ładna?

- To naprawdę nieważne, byleby tylko mogła rodzić. Ma być matką. A na miłość, na trwałe stowarzyszenie, przyjdzie czas po ślubie. Ty strasznie myślisz po europejsku. My poddajemy się przeznaczeniu. Lepiej je przyjąć dobrowolnie, niż buntować się przeciw jarzmu, które musisz nieść do ostatniego dnia.

- I to mają być szczęśliwe małżeństwa?

- Raczej tak. Z góry są tak przygotowane na najgorsze, że jak jest nieźle, to już jest bardzo dobrze.

- Dużo bywa rozwodów?

- Rozwód jest rzadkością. Po pierwsze trzeba ustalić przyczynę, a więc winę, której cień pada na człowieka, po drugie, trzeba zwrócić posag, a więc poważne aktywa wycofać z interesów... A to już jest bolesne. Prostsza, bardziej rozstrzygająca jest śmierć. Zwłaszcza że otwiera nadzieję na następne wcielenia. Dlatego kochankowie skaczą razem z wieży Kutab Minar [Qtub Minar w Delhi] lub związani szarfami topią się w świętych wodach Gangi. To jedyna forma buntu przeciw surowym obyczajom.

Noc poślubna

Minęła północ. Zaraz rozdzielą młodych. On pójdzie między mężczyzn, do komnatki, gdzie mu przypomną o czekających go obowiązkach... A ją będą pouczać stare kobiety, ostatnie wtajemniczenia. Potem młodożeńcy zostaną razem, delikatność nie pozwala tknąć żony co najmniej przez trzy noce. I tak za szybko przyjdzie chwila, kiedy będzie jej miał dosyć... Ciała muszą się oswoić, zapoznać, stać się towarzyszami snu, marzeń. U was to wszystko jest tak prostackie, ma charakter niemal gwałtu... U nas oblubienica wstępuje w łoże małżonka dziewicą, trzeba ją uszanować.

- Więc zatrwożona i bezbronna. Bo cóż ona wie o nocy, która ją czeka.

- Teoretycznie wszystko. U nas nie ma europejskiej pruderii w sprawach płci. Ona wie z rzeźb na świątyniach, z poematów o półbogach i bohaterach, ze zwierzeń przyjaciółek, które wcześniej wyszły za mąż.

- A pan Młody? To jego pierwsza noc z kobietą?

- Mimo że obowiązuje go czystość, na pewno odwiedzał z przyjaciółmi niejeden lokalik, gdzie oprócz recytacji, muzyki i tańca można spędzić noc.

Ostre jedzenie

Zobaczyłem mojego kierowcę, jak daje mi rozpaczliwe znaki, a widząc, że nakładają mi kleistą papkę i bluzgają na wierzch zsiadłym mlekiem, ryknął na cały głos pewny, że nikt go nie rozumie po polsku:

- Chodu, tym faszerowano smoka wawelskiego! Pali jak diabli! Połknąłem kęs i dotąd zieję... To chyba już było raz zjedzone...

Rzeczywiście potrawa nie wyglądała zbyt apetycznie, oślizłe buraczki, szczypta patatów, żółty sos curry i bryzgi zsiadłego mleka podano mi na liściu. To upraszczało sprawę, nikt nie rozbił zastawy, po zjedzeniu rzucało się liść na ulicę, gdzie go wylizywały z nabożeństwem zszerszeniałe psy. Odpadało więc i mycie naczyń. Noży, widelców też goście nie wynosili na pamiątkę, bo zgodnie z naturą posługiwano się wyłącznie palcami prawej ręki. Lewa, gdyby potrawa nabrała zbytniego poślizgu, służyła do czynności nieczystych.

Polskie wesele

Wesele bez tańca, bez dziewczyn, które bym wyściskał, bez kropli wódki - nie dla ludzi. Gdzie ta zabawa? Kopcą krowim łajnem, skwarzą masło, zamiast je zjeść, i zawodzą, a panu młodemu ani chwili nie zostawią, żeby choć z panną młodą mógł się pocałować... Panie, nie ma jak nasze wesela. Jak sobie goście dobrze dadzą do nosa, to nie podłaź pod rękę... Nie taniec, ale zawierucha. A noc poślubna to się często i babkom wspomni, bo się do nich zabierze jaki drużba po pijanemu - rozrzewniał się wspomnieniem.

Ganga

Rodziny, których nie stać na pielgrzymkę z popiołami zmarłych do Benares (obecnie Varanasi), by zatopić je w wodach rzeki boga, choć garść piasku z dna wsypują do urn. Zapewnia to specjalną łaskę na drodze przemiany.

Klejnoty

W tym kraju nasyconym wierzeniami, pełnym modłów i ascezy, każdy, kto tylko mógł, odkładał część zarobków i kupował srebro, złoto, szlachetne kamienie. Nie wierzono w żadne książeczki oszczędnościowe, papiery wartościowe, całe to tajemne pomnażanie się pieniądza zaangażowanego, ujawniane raz do roku wpisywanymi procentami. Nie, oni chcieli mieć u siebie swoje skarby, całą biżuterię wieszano na żonie. Półkilogramowe bransolety zakuwano na gorąco nitami. Żona stawała się strażnikiem. Jeżeli potrzebowali gotówki, to udawali się do złotnika, który rozpiłowywał obręcze, ważył i równowartość wypłacał banknotami.

Tezauryzacja

W nieufności do papierów wartościowych, książeczek, obligacji tkwiło sedno niepowodzeń wszelkich rządowych pożyczek wewnętrznych. Indie, kraj o największej tezauryzacji, kryjący prawdziwe sezamy w ręku wielu rodzin, mógł liczyć wyłącznie na pomoc z zewnątrz, prosić o inwestycje Stany Zjednoczone i Związek Radziecki, sam nie potrafił uruchomić swoich potężnych zasobów.

Martwe skarby rosną po dziś dzień. Złoto wsiąka w Indie, nie zaspokajając rozbudzonej chciwości. Nawet najbiedniejszy ujmie sobie garstkę ryżu, a kupi srebrny łańcuszek, którym omota szyję żony.

Kobiety w klejnotach

Kobiety noszą nie tylko naszyjniki, bransolety na rękach i nogach, pierścionki z ogromnymi kamieniami, na wszystkich dwudziestu palcach, ale i kolczyki, często połączone łańcuszkiem z kółeczkiem w nosie i obciążone mnóstwem wisiorków, złotych blaszek, brzękadeł... Duży kwiat lotosu zwisa im u nosa, przysłaniając wargi, a w nozdrzu jak iskra lśni ujęty w złoto rubin lub diament. Widziałem nawet klejnoty wprawione w pępek - sari osłania biodra i piersi, kibić zostaje obnażona, wydana na spojrzenia przechodniów.

Induski kochają się w klejnotach, ale zarazem pamiętają, że każdy z nich można wymienić na ryż, wyżywić rodzinę w zły czas suszy, szarańczy, nieurodzaju...

PODSUMOWANIE

Ten już nie kraj, ale kontynent, bo chyba tak można Indie nazwać, poćwiartowany religiami, mówiący osiemnastu językami, o różnych obyczajach, zespala się, utrwala w mrówczym dążeniu ku całości. To chyba jedyne miejsce na kuli ziemskiej, gdzie można obserwować sąsiadujące ze sobą w tym samym czasie wszystkie epoki ludzkości, od kamiennego toporka, ognia krzesanego przez pocieranie dwóch kawałków drzewa, włóczni nomada, po Tata Institut z czynnymi reaktorami atomowymi i garścią uczonych o światowej sławie. I ten z włócznią w ręku, i ten z probówką w izolowanym imadle jednako nazywa się Indusem. Mogą koło siebie współżyć bez gwałtu, to jest dla mnie niepojęty, powszedni cud Indii.

- Dla mnie wszystko jest jasne - bo i nomadę witającego słońce jak boga, i uczonego atomika ożywia, jak całą społeczność, mimo pozornie egoistycznych poczynań, sprzecznych drgań, jedna nadzieja i wola - postęp, postęp, przemiana, byle tylko nie zakłóciła nam pokoju. My już wydarliśmy się z niewoli. Teraz mamy czas na formowanie naszych Indii

 

Sati - święte samobójstwo, wdowy wstępowały na stos, na którym płonęło ciało zmarłego męża

Palankin - kosz na słoniu, służący za siedzisko przy transporcie ludzi

Sadhu -indyjski asceta żebrzšcy

Ostatnia aktualizacja: 2006-02-21, 17:17:25
123...123...123...123...123...123...
Copyright © 2006 by Krzysztof Junik