Wojciech Żukrowski - "Wędrówki z moim
Guru"
WMON, Warszawa 1960
Specjalizacja kastowa
Sprzątacz nie może strzepnąć okruszyn ze
stołu, kucharz obierając jarzyny paskudzi po całej kuchni,
rozrzuca łupiny po podłodze, bo sweaper jest od zamiatania...
Śmierć
Zapakowano nieboszczkę w białe płótno,
jak przystoi dziewicy, owinięto w różowy celofan zgrabnie jak
cukierek i poniesiono na bambusowej drabince, żeby spalić.
Ułożono foremny stosik drewna, żałobnicy wylali rozpuszczone
masło i zwłoki spłonęły.
Śmierć dla nas niestraszna... To tylko
zamiana ciała. Mamy wiele żywotów przed sobą.
Śmierć - powszedni gość tutaj, a
często upragniony... Witany, jak otwarta furta ku lepszemu,
nowemu życiu.
Słoń i szpital
Jak przejedziesz się na słoniu, to jego
siła wchodzi w ciebie, będziesz żył dziesięć lat
dłużej...
On wszedł z żoną do zagrody słoni u
naszego maharadży i kazał takiemu olbrzymowi, żeby ją
pokołysał. Słoń opasał ją trąbą i uniósł w górę. Och,
to mądre bydlaki... Robił to delikatnie, ale po słoniowemu, a
ona była w piątym miesiącu... Poroniła. Jak zaczęli jej tu w
szpitalu paprać, przecież oni nie wierzą w aseptykę, musiano
jej wyciąć to i owo. Została jej tylko kieszonka oblamowana
futerkiem. Już nie będą mieli dzieci...
Delhi
Pod arkadami na Connaught Place spały już
całe rodziny na strzępach mat wprost na chodniku. Owinięci z
głową w szare prześcieradła, wyglądali jak zmarli w czasie
zarazy, których zwłoki wyniesione za próg czekają na
grabarzy.
Kobiety
Dziewczyna była w zielonym sari, z wiankiem
białych kwiatków na przegubach.
-
Niebrzydka - mruknął Boby.
-
One zawsze tak wyglądają w opakowaniu. Jak ją rozwiniesz, to
albo tapicerska robota, zwały sadła... Albo jak panna, to
brunatny szkielecik, kolano grubsze od uda, prześwit trójkątny
w kroku...
Cudzoziemcy
Czego tu się bać? I tak wszystko o tobie
wiedzą. Gdy wychodzisz z domu, chokidar woła: "Mój sab się
wypuszcza" - czokidarzy z innych domów odprowadzają cię
wzrokiem... Nawet tu, w centrum, nie zgubisz się w tłumie.
Zawsze idzie za tobą paru życzliwych, bo nuż będzie można
coś przy tobie zarobić, może ci trzeba będzie pomóc, może o
coś zapytasz, a choćby rzucisz niedopałek papierosa... Jeśli
będziesz o nich pamiętał, przestaniesz być sobą, zaczniesz
się inaczej zachowywać, jeszcze bardziej ich zaintrygujesz...
Kobra
Rano obudził mnie lament na trawiastym
placu. Tam, na posłanie chłopca z sąsiedztwa wśliznęła się
kobra... Pewnie chciała się ogrzać, a on przetoczył się we
śnie, przygniótł, więc go ugryzła. Właśnie rodzina zabiera
ciało.
Brud
Nie odróżniasz podstawowych pojęć: brudu
i patyny. Brud nakładający się warstwami, wrastający w samą
materię przedmiotu, brud, który już jest nieoddzielny -
staje się patyną. A patyna nie może budzić odrazy, tylko
szacunek... Patyna wymaga czasu. Wskazuje na trwałość
upodobań.
Na przykład popatrz, podają nam tu kubki z
kawą. Porcelana jest pokryta sadzą, tłustą czerń wtarto w
każde pęknięcie, to jest aż piękne, tylko trzeba umieć się
w tym rozsmakować.
Żebracy
Dręczył mnie nadmiar nędzy i cierpienia.
Oczywiście, niewiele mogłem im pomóc, ale nie potrafiłem się
też zdobyć na stoicką obojętność.
Przecież nie weźmiesz ich wszystkich na
swoje utrzymanie, gdy jedni odchodzą obdarowani, napływa nowy
tłum kalek i żebraków. Myślisz, że ci błogosławią? Mają
cię za durnia, który trwoni mienie, i to nie tylko swoje, ale i
rodziny. Zakłócasz uświęcony porządek. Przecież ty
siebie pustoszysz rozrzutną dobrocią, zamiast ją zachować dla
swojej żony, dla dzieci, dla najbliższych krewnych... Czy
między nimi nie wystarczy ci potrzebujących?
Idea życia
-
Żyjemy tylko raz. Jednych to przygnębia, innym przydaje uroku
każdej chwili... Kolory nieba, szum drzewa, gest obejmującego
ramienia, jedyne, niepowtarzalne...
-
A jednak mylisz się, byłeś tu już i jeszcze wiele razy
będziesz... My o tym wiemy, więc jesteśmy bardziej cierpliwi,
pogodzeni... Gdy was ponosi. Chcielibyście w jednym pokoleniu
odmienić świat. Boicie się śmierci jak dziecko ciemnego
pokoju. Chcecie zostawić "ślad po sobie"... Ślad w
materii, a więc w złudzeniu, bo ona ulega przemianom. Śmieszne
to wasze pisanie palcem po wodzie. Jedyny ślad twego życia -
to ty sam, wzbogacony wiedzą o sobie, gotowy do przyjęcia
nowych wcieleń.
Posag
Teraz jesteśmy niezamożni, więc ja już
nie wyjdę za mąż, nie mam odpowiedniego posagu. Mam już
dwadzieścia lat. Jestem stara Teraz muszę pracować, żeby
zebrać na posag dla mojej młodszej siostry. Rodzina
postanowiła ją wydać. Ona się nie uczy. Nie styka z
mężczyznami, którzy nie są członkami rodziny, ma szansę
zamążpójścia. Mój los jest ustalony, mam w rodzinie rolę
służebną. Mogłabym wyjść za kogoś bardzo bogatego, komu
nie zależy na posagu... Ale jestem za mało urodziwa. Zwykle im
bogatsza rodzina, tym bardziej chciwa. Nawet gdyby mnie
pokochał, nie dopuszczą do małżeństwa. Zostaje więc ktoś
zbuntowany albo cudzoziemiec... Jak ty...
-
I wyszłabyś za mnie?
-
Tak, ale Ty masz już żonę, gdybyś ją przekonał, że może
zatrzymać sobie klucze od szaf i pieniądze, może by się
zgodziła, żebym została drugą żoną. Bo ja bym tylko
chciała ci towarzyszyć. Jeździć z tobą po świecie. Wyrwać
się stąd! Och, ty nie wiesz, co to są Indie. [..] U nas w
księgach napisano: "żona ma wyznawać religię męża, on
jest jej mistrzem i przewodnikiem na drodze doskonałości..."
Teraz - drgnęło mi w piersi -
możesz ją mieć. A jednak nie wyciągnąłem ręki. Przecież
jej nie kochałem. Jakże mogłem brać, nic nie dając w zamian?
Niechże zostanie między nami tak, jak jest, niespełnione -
często cenniejsze od uzyskanego, zostawia miejsce na marzenia,
na tęsknotę. Do owych możliwości powracamy myślą, jak na
rozdroże... Bo życie mogło się inaczej potoczyć. Ach,
mogło, mogło - kwitujemy w końcu te sprawy wzruszeniem
ramion - ale się nie potoczyło.
Pralnia
Przypomniałem sobie bezgraniczne zdumienie
w oczach mojej żony, gdy po raz pierwszy zobaczyła to pranie
bez mydła, nad brzegiem gliniastej zatoki, nagich chłopców po
kolana w szlamie, bijących skręconą bielizną o kamienie, aż
guziki pryskały. Potem suszenie na skraju drogi, wprost na
wypalonej trawie. "My już nigdy nie dostaniemy swoich
rzeczy" - załamała ręce. Dostaliśmy bieliznę wprawdzie
nadwerężoną, pachnącą wodą Dżamuny i miejscami popstrzoną
przez muchy - "chief laundry man" tuszem u dołu poznaczył
każdą sztukę, opatrują własnym podpisem.
Miłość, Ślub i Rozwód
-
Czemu panna młoda tak płakała?
-
Zauważyłeś? To były piękne łzy, ona płakała ze
szczęścia. Cieszyła się, że dostaje męża młodego i
przystojnego, bo że jest zamożny, wiedziała od początku. Od
tego zaczyna swat wyliczanie zalet konkurenta.
-
Jak to? Ona go nie widziała przedtem? Jakże się pokochali?
-
Dzisiaj ujrzeli się pierwszy raz. Pan młody mógł ją
obejrzeć, ale tylko w zwierciadle wsuniętym pod welon.
Spojrzenie wprost w źrenice jest też formą posiadania. Ona
podejrzewała, jeżeli tak zamożny chce ją wziąć za żonę,
musi mieć na pewno jakieś ukryte wady... Ona pochodzi z rodu
bramińskiego, gdy on jest kaszatria, niższa kasta. Ona mu robi
zaszczyt, chcąc tym małżeństwem uświęcić jego ród.
Konstytucja zniosła kasty. Ale w życiu nadal się obserwuje
stary obyczaj...
-
Ale ona nie jest ładna?
-
To naprawdę nieważne, byleby tylko mogła rodzić. Ma być
matką. A na miłość, na trwałe stowarzyszenie, przyjdzie czas
po ślubie. Ty strasznie myślisz po europejsku. My poddajemy
się przeznaczeniu. Lepiej je przyjąć dobrowolnie, niż
buntować się przeciw jarzmu, które musisz nieść do
ostatniego dnia.
-
I to mają być szczęśliwe małżeństwa?
-
Raczej tak. Z góry są tak przygotowane na najgorsze, że jak
jest nieźle, to już jest bardzo dobrze.
-
Dużo bywa rozwodów?
-
Rozwód jest rzadkością. Po pierwsze trzeba ustalić
przyczynę, a więc winę, której cień pada na człowieka, po
drugie, trzeba zwrócić posag, a więc poważne aktywa wycofać
z interesów... A to już jest bolesne. Prostsza, bardziej
rozstrzygająca jest śmierć. Zwłaszcza że otwiera nadzieję
na następne wcielenia. Dlatego kochankowie skaczą razem z
wieży Kutab Minar [Qtub Minar w Delhi] lub związani szarfami
topią się w świętych wodach Gangi. To jedyna forma buntu
przeciw surowym obyczajom.
Noc poślubna
Minęła północ. Zaraz rozdzielą
młodych. On pójdzie między mężczyzn, do komnatki, gdzie mu
przypomną o czekających go obowiązkach... A ją będą
pouczać stare kobiety, ostatnie wtajemniczenia. Potem
młodożeńcy zostaną razem, delikatność nie pozwala tknąć
żony co najmniej przez trzy noce. I tak za szybko przyjdzie
chwila, kiedy będzie jej miał dosyć... Ciała muszą się
oswoić, zapoznać, stać się towarzyszami snu, marzeń. U was
to wszystko jest tak prostackie, ma charakter niemal gwałtu... U
nas oblubienica wstępuje w łoże małżonka dziewicą, trzeba
ją uszanować.
-
Więc zatrwożona i bezbronna. Bo cóż ona wie o nocy, która
ją czeka.
-
Teoretycznie wszystko. U nas nie ma europejskiej pruderii w
sprawach płci. Ona wie z rzeźb na świątyniach, z poematów o
półbogach i bohaterach, ze zwierzeń przyjaciółek, które
wcześniej wyszły za mąż.
-
A pan Młody? To jego pierwsza noc z kobietą?
-
Mimo że obowiązuje go czystość, na pewno odwiedzał z
przyjaciółmi niejeden lokalik, gdzie oprócz recytacji, muzyki
i tańca można spędzić noc.
Ostre jedzenie
Zobaczyłem mojego kierowcę, jak daje mi
rozpaczliwe znaki, a widząc, że nakładają mi kleistą papkę
i bluzgają na wierzch zsiadłym mlekiem, ryknął na cały głos
pewny, że nikt go nie rozumie po polsku:
-
Chodu, tym faszerowano smoka wawelskiego! Pali jak diabli!
Połknąłem kęs i dotąd zieję... To chyba już było raz
zjedzone...
Rzeczywiście potrawa nie wyglądała zbyt
apetycznie, oślizłe buraczki, szczypta patatów, żółty sos
curry i bryzgi zsiadłego mleka podano mi na liściu. To
upraszczało sprawę, nikt nie rozbił zastawy, po zjedzeniu
rzucało się liść na ulicę, gdzie go wylizywały z
nabożeństwem zszerszeniałe psy. Odpadało więc i mycie
naczyń. Noży, widelców też goście nie wynosili na
pamiątkę, bo zgodnie z naturą posługiwano się wyłącznie
palcami prawej ręki. Lewa, gdyby potrawa nabrała zbytniego
poślizgu, służyła do czynności nieczystych.
Polskie wesele
Wesele bez tańca, bez dziewczyn, które bym
wyściskał, bez kropli wódki - nie dla ludzi. Gdzie ta
zabawa? Kopcą krowim łajnem, skwarzą masło, zamiast je
zjeść, i zawodzą, a panu młodemu ani chwili nie zostawią,
żeby choć z panną młodą mógł się pocałować... Panie,
nie ma jak nasze wesela. Jak sobie goście dobrze dadzą do nosa,
to nie podłaź pod rękę... Nie taniec, ale zawierucha. A noc
poślubna to się często i babkom wspomni, bo się do nich
zabierze jaki drużba po pijanemu - rozrzewniał się
wspomnieniem.
Ganga
Rodziny, których nie stać na pielgrzymkę
z popiołami zmarłych do Benares (obecnie Varanasi), by zatopić
je w wodach rzeki boga, choć garść piasku z dna wsypują do
urn. Zapewnia to specjalną łaskę na drodze przemiany.
Klejnoty
W tym kraju nasyconym wierzeniami, pełnym
modłów i ascezy, każdy, kto tylko mógł, odkładał część
zarobków i kupował srebro, złoto, szlachetne kamienie. Nie
wierzono w żadne książeczki oszczędnościowe, papiery
wartościowe, całe to tajemne pomnażanie się pieniądza
zaangażowanego, ujawniane raz do roku wpisywanymi procentami.
Nie, oni chcieli mieć u siebie swoje skarby, całą biżuterię
wieszano na żonie. Półkilogramowe bransolety zakuwano na
gorąco nitami. Żona stawała się strażnikiem. Jeżeli
potrzebowali gotówki, to udawali się do złotnika, który
rozpiłowywał obręcze, ważył i równowartość wypłacał
banknotami.
Tezauryzacja
W nieufności do papierów wartościowych,
książeczek, obligacji tkwiło sedno niepowodzeń wszelkich
rządowych pożyczek wewnętrznych. Indie, kraj o największej
tezauryzacji, kryjący prawdziwe sezamy w ręku wielu rodzin,
mógł liczyć wyłącznie na pomoc z zewnątrz, prosić o
inwestycje Stany Zjednoczone i Związek Radziecki, sam nie
potrafił uruchomić swoich potężnych zasobów.
Martwe skarby rosną po dziś dzień. Złoto
wsiąka w Indie, nie zaspokajając rozbudzonej chciwości. Nawet
najbiedniejszy ujmie sobie garstkę ryżu, a kupi srebrny
łańcuszek, którym omota szyję żony.
Kobiety w klejnotach
Kobiety noszą nie tylko naszyjniki,
bransolety na rękach i nogach, pierścionki z ogromnymi
kamieniami, na wszystkich dwudziestu palcach, ale i kolczyki,
często połączone łańcuszkiem z kółeczkiem w nosie i
obciążone mnóstwem wisiorków, złotych blaszek,
brzękadeł... Duży kwiat lotosu zwisa im u nosa,
przysłaniając wargi, a w nozdrzu jak iskra lśni ujęty w
złoto rubin lub diament. Widziałem nawet klejnoty wprawione w
pępek - sari osłania biodra i piersi, kibić zostaje
obnażona, wydana na spojrzenia przechodniów.
Induski kochają się w klejnotach, ale
zarazem pamiętają, że każdy z nich można wymienić na ryż,
wyżywić rodzinę w zły czas suszy, szarańczy, nieurodzaju...
PODSUMOWANIE
Ten już nie kraj, ale kontynent, bo chyba
tak można Indie nazwać, poćwiartowany religiami, mówiący
osiemnastu językami, o różnych obyczajach, zespala się,
utrwala w mrówczym dążeniu ku całości. To chyba jedyne
miejsce na kuli ziemskiej, gdzie można obserwować sąsiadujące
ze sobą w tym samym czasie wszystkie epoki ludzkości, od
kamiennego toporka, ognia krzesanego przez pocieranie dwóch
kawałków drzewa, włóczni nomada, po Tata Institut z czynnymi
reaktorami atomowymi i garścią uczonych o światowej sławie. I
ten z włócznią w ręku, i ten z probówką w izolowanym imadle
jednako nazywa się Indusem. Mogą koło siebie współżyć bez
gwałtu, to jest dla mnie niepojęty, powszedni cud Indii.
-
Dla mnie wszystko jest jasne - bo i nomadę witającego
słońce jak boga, i uczonego atomika ożywia, jak całą
społeczność, mimo pozornie egoistycznych poczynań,
sprzecznych drgań, jedna nadzieja i wola - postęp, postęp,
przemiana, byle tylko nie zakłóciła nam pokoju. My już
wydarliśmy się z niewoli. Teraz mamy czas na formowanie naszych
Indii
Sati - święte samobójstwo, wdowy
wstępowały na stos, na którym płonęło ciało zmarłego
męża
Palankin - kosz na słoniu,
służący za siedzisko przy transporcie ludzi
Sadhu -indyjski asceta żebrzšcy
|