18.11.2008, 23:57
Przez ponad 50 lat Jego osoba zrosła się tak z Wydziałem
Mechanicznym i
uprawianym na nim metaloznawstwem tak, że Jej brak jest więc
niewyobrażalny nie
tylko dla każdego pracownika wydziału, ale także każdego studenta i
absolwenta.
Dla tych ostatnich zdanie egzaminu z metaloznawstwa u Docenta stanowiło
pokonanie najpoważniejszej przeszkody w drodze do dyplomu.
Wysokie wymogi i surowość z sympatią wspominane są przez
absolwentów dowolnego
rocznika, przyznających, że zawdzięczają im wiele w życiu zawodowym.
Na pierwszym miejscu w hierarchii wartości Doc. Haimanna stała
dydaktyka,
mawiał, że na Uczelni jej wszystko winno być poświęcone. Konsekwentnie
też od
wczesnej młodości (rozpoczął pracę w Katedrze Technologii Metali
jeszcze w
czasach studenckich wraz z grupą tych kolegów, dla których od początku
był
nieformalnym wodzem) poświęcił jej wszystkie siły.
Stopnie i kariera akademicka, należały w jego oczach do
targowiska próżności, w
którym nie chciał uczestniczyć.
Z jego wiedzy i porad korzystało kilka pokoleń młodzieży
startujących do karier
naukowych, zarówno On jak i kierowane przez Niego laboratorium było
gotowe do
pomocy każdemu, kto chciał rzetelnie pracować.
Niezwykły upór i konsekwencja będąca podstawą sukcesów
dydaktycznych kazały Mu
też spełniać rolę reżysera własnego życia, szczególnie Jego końcowej
drogi.
Chciał pozostać w oczach każdego z nas takim jakim był w pełni sił i
radości
życia, mimo sceptycznego dystansu do swoich i wszystkich ludzkich
czynów.
Cierpiał sam w gronie swych najbliższych.
Ostatnie pożegnanie, którym też nie chciał trudzić nikogo i
które odbyło się
wbrew Jego woli stało się manifestacją sympatii szerokiego grona
pracowników
Uczelni.
Żegnaj Przyjacielu, któremu sympatii i wdzięczności nie
mogliśmy przekazać za
Jego życia.
Wacław Kasprzak |